Sezon ogórkowy w pełni, a mnie się nie tyle pisać nie chce, co mała awaria klawiatury zniechęca do rozpisywania , więc czuję się usprawiedliwiona z powtórki.
Z dedykacją dla wszystkich blondynek, również tych o (nawet dużo) ciemniejszym odcieniu włosów. :)
Po co blondynka stawia wieczorem na stoliku nocnym dwie szklanki: jedną z wodą, drugą pustą?
- Bo nie wie, czy rano będzie się jej chciało pić, czy nie.
Konia z rzędem temu, kto nie zna, nie słyszał lub sam nie opowiadał kawałów o blondynkach? Krąży ich mnóstwo, utrwalając stereotyp blondwłosej, głupiutkiej, choć pełnej sex appeal’u, a czasem bardzo sprytnej dziewczyny.
Obraz blondynki, jako osoby niezbyt inteligentnej (by nie rzec – kompletnej idiotki) utrwalił jako stereotyp na tyle mocno, że wszedł w kanon codzienności i wyrzut typu „nie bądź blondynką” bez problemu rozszyfrowywany jest jako surowe napomnienie, ku sięgnięciu do pokładów inteligencji i rozsądku. Jakiś czas temu podczas wyborów miss na Akademii Wychowania Fizycznego, doktor - juror nie mógł się powstrzymać od złośliwości i zapytał jedną z kandydatek ile waży cała cegła, skoro pół cegły waży kilogram. Gdy dziewczyna poprosiła o powtórzenie pytania, wypalił: No przecież nie jest pani blondynką! Został co prawda wygwizdany przez publiczność, jednak jego wypowiedź dokładnie wpisała się, we współczesny schemat, jaki o blondwłosych kobietach został wytworzony.
Same blondynki często podchodzą do tego stereotypu z humorem i dystansem, a mając wysoki stopień samooceny zdają sobie sprawę, że rewelacje o nich nierzadko są równie mocno poparte dowodami, jak historyjki o UFO. Niby widziano, niby nawet ktoś miał z nimi bliski kontakt, a jak co do czego przychodzi, to okazuje się, że widział w filmie lub serialu, a kontakt miał poprzez zasłyszaną opowieść sąsiada.
Ciekawe jest jednak kiedy tak naprawdę w historii naszej cywilizacji blondynki „straciły rozum”?
Okazuje się, że wcale nie tak dawno.
Z akademickich badań wynika, że jasne włosy i niebieskie oczy pojawiły się w Europie pod koniec epoki lodowcowej - w czasach, kiedy brakowało żywności i mężczyzn, którzy ginęli na polowaniach. Jasnowłose kobiety objawiły się jako rzadka mutacja, ich liczba jednak wzrastała, bowiem wyróżniały się, więc miały większe szanse w pojedynku o partnera. Potem, na przestrzeni wieków, blond włosy stawały się symbolem ukrytych pragnień i w zależności od epoki utożsamiane były z czystością, czy nawet wręcz anielskością, lub ze skrywanymi żądzami, jednak nie ma wzmianek, aby z głupotą. Nawet klasyczny „Młot na czarownice” nieszczególnie piętnuje panie o jasnych włosach, egalitarnie upatrując w każdej kobiecie grzesznego i prymitywnego stworzenia, świetne nadającego się na potencjalne wcielenie diabła.
Kiedy więc można w annałach dopatrzeć się pierwszej, udokumentowanej „głupiej blondynki”? Historyk Joanna Pitman przypisała to „zaszczytne miano” pięknej Francuzce, Catherine-Rosalie Gerard Duthé, która urodziła się w 1748 i zrobiła oszałamiającą karierę jako tancerka. Zwróciła na siebie uwagę wielu dzielnych synów arystokracji, a co najważniejsze hrabiego d'Artois, późniejszego króla Francji – Karola X Burbon. To nie był jednak jej jedyny kontakt z osobami królewskiego rodu . Catherine została również przedstawiona piętnastoletniemu Ludwikowi Filipowi I, objął on tron trzydzieści dwa lata później po abdykacji Karola X. Podczas tamtego spotkania miała nauczyć młodego dziedzica „pewnych faktów o życiu”. Piękna Francuska inspirowała artystów i pozowała im, nierzadko nago. Na obrazach niektórzy dopatrzyli się, że modelka musiała czasem rozjaśniać włosy pudrem, choć nie zmienia to faktu, że była naturalną blondynką, była więc również prekursorką "wspomaganych" jasnowłosych. Miano „głupiej blondynki” zawdzięcza swojemu zachowaniu na wystawnych przyjęciach. Znana była z dźwięcznego śmiechu i tego, że gdy chciała coś powiedzieć, najpierw robiła teatralną przerwę, po czym wygłaszała żenująco prostoduszne mądrości. Catherine stała się obiektem żartów wśród arystokracji, powstała nawet sztuka teatralna poświęcona jej głupocie.
Jednak sam stereotyp niemądrej blond piękności powstał później, bo w XIX-wiecznej Anglii. Jedna z brytyjskich trup komediowych wystawiła parodię greckiego mitu o królu Iksionie. Przedstawienie szybko stało się sensacją bowiem występujące w nim cztery ponętne, roznegliżowane, płowowłose piękności wzburzyły moralistów. Grzmiano, że aktorki nie potrafią grać, a pełna widownia na spektaklach to jedynie zasługa ich atrakcyjnego wyglądu i epatowania erotyzmem. W gazetach pojawiło się określenie „brytyjskie blondynki” , z czasem zamienione na „dizzy blondes”, gdzie dizzy oznaczało "naiwny", "głupi".
Stereotyp głupiej blondynki na dobre zagościł w naszej świadomości za sprawą kina lat 50-tych XX wieku. Ogromną w tym rolę miał film "Mężczyźni wolą blondynki" z niezapomnianą Marilyn Monroe. Potem to już „poleciało” – Jayne Mansfield, Pamela Anderson, Christina Applegate jako Kelly w „Świecie według Bundych” i wiele, wiele innych ról filmowych. Niemałą zasługę w jego pogłębianiu ma najsłynniejsza lalka – Barbie.
Czy blondynki są już skazane na schematyczne postrzeganie? Wiele na to wskazuje. A może zasypie nas lawina jasnowłosych laureatek Nagrody Nobla i zmieni spojrzenie na umysłowy blond-potencjał? Lub też może, przypięta etykietka zniknie dopiero wraz z noszącymi ją osobami? Ponoć to wcale nie takie science fiction i nie taka daleka przyszłość, bo naukowcy prognozują, iż za jakiś czas, na ziemi zabraknie prawdziwych, naturalnych blondynek. W ludzkiej rasie zanika gen jasnych włosów, a najbujniejsza prokreacja ma miejsce w krajach, gdzie przeważa ciemna karnacja skóry. Wyliczono, że ostatni blondyn urodzi się w roku 2200 w Skandynawii.
I co wtedy? Ano nic, ludzkość znajdzie sobie nowe kozły ofiarne wysublimowanych dowcipów, czy to w wypróbowanych już postaciach policjantów, Jasiach czy bacy, albo kto wie... może na tapetę pójdą... nawet bruneci?